Friday 25 November 2016

Gdzie zjeść wegańsko w Gdańsku? Moje ulubione miejsca + kilka innych opcji

Ten wpis mógł powstać już pod koniec września, bo gastronomiczne wycieczki po mieście to jedno z moich głównych hobby (w każdym razie póki jest coś w portfelu ;). W Gdańsku w porównaniu do Warszawy miejsc stricte wegetariańskich czy wegańskich jest oczywiście mniej, ale muszę powiedzieć, że te istniejące są w większości świetne. Wegańskim zagłębiem jest Wrzeszcz, gdzie obok siebie koegzystuje kilka knajp i eko sklepików. Opiszę Wam kilka miejsc, w których bywam w miarę często i mogę z czystym sumieniem coś polecić oraz takie, o których istnieniu wiem, ale jeszcze nie przetestowałam. 

1) Hummusland, Wajdeloty 3
Dobrego hummusu szukam zawsze po knajpach, bo jestem za leniwa na produkcję własną, a od kupnych słoiczkowych mnie skręca. Hummusland uwielbiam od pierwszej wizyty, bo cieciorkową pastę dostaniecie tu w bardzo wielu odmianach smakowych (np. buraczaną, pomidorową, z guacamole czy pieczarkami). Talerz hummusu w dwóch smakach z dużą pitą kosztuje 17 zł i można się tym najeść. Oprócz tego jest zupa, kilka sałatek, trzy rodzaje wrapów, falafele (akurat ich nie jestem mega fanką, więc trudno mi ocenić) i napoje (pyszna zielona herbata w stukilowym dzbanku!). Dodatkowe plusy za krótki czas oczekiwania, możliwość brania na wynos, oryginalny recyklingowy wystrój i piękne naczynia. W Warszawie hummus równie smaczny jadłam chyba tylko w Tel-Avivie.

2) Avocado vegan bistro, Wrzeszcz- Wajdeloty 25/1, Przymorze - Obrońców Wybrzeża 2
Zarówno we Wrzeszczu, jak i na Przymorzu byłam już ze trzy razy i pod względem jedzenia i wielkości lokalu zdecydowanie wygrywa ten drugi, więc o nim napiszę trochę więcej. Dania z karty są ok (schabowy dużo lepszy niż w Warszawie), ale to na dania dnia warto się przyczaić, bo zdarzają się perełki. Na Przymorzu jadłam świetny pad thai i naleśniki nadziewane chilli z jakimś mięsowym (jak to mówi mój brat) sosem. Warto zamówić też deser - są takie zdrowsze typu chia, ale też tarty czekoladowe i inne kaloryczne cuda. Wybór napojów jest przytłaczający, samych herbat zbierze się chyba strona A4. W Avo można trafić zarówno na kuchnię polską, jak i na potrawy z różnych stron świata (curry, miso, mac'n'cheese i inne). Na jedzenie czeka się ok 20 min i jest się obsługiwanym, czyli jest już to bardziej wyjście do "restałracji" niż bar typu zapchaj się i zmiataj (cytat z Koszmarnego Karolka tym razem, taka ze mnie dojrzała blogerka). W każdym razie będąc w Gdańsku wpadnijcie tam koniecznie, także z "mięsojadami" - ja byłam raz z całą rodziną i każdy znalazł coś dla siebie.

3) Fukafe, Wajdeloty 22
Przytulny zakątek kawą i czekoladą płynący, czyli w 100% roślinna kawiarnia. Świetny, odjechany wystrój (zwłaszcza lampka w kształcie żelowego miśka rzuciła mi się w oczy), przyjemna muzyka, ciasta, torty, puddingi, kawy, herbaty, yerby i nie tylko. Wypróbowałam dopiero kilka rzeczy, ale już mogę polecić gorącą czekoladę (bardzo gęsta i słodka, idealna na pocieszenie jak się nie rozumie biochemii) i karmelową kawę zbożową (byłaby pyszna, gdyby brat mi całej nie wypił). Następnym razem chyba skuszę się na latte dyniową do ciasta. Poluję też na ciasto marchewkowe z masłem orzechowym i pop-cornem, bo to musi być hit. Uwaga, w poniedziałki trzeba robić detoks, bo kawiarnia jest nieczynna.

4) Bioway, różne lokalizacje
Sieć barów wegetariańskich z dużą ilością wegańskich opcji. Częściej niż na obiady przychodzę tu na bardzo opłacalne zestawy śniadaniowe (od 9 do 11). Przykładowo za zestaw z hummusem (hummus + podpieczone pieczywo + sałatka), kawę (jest mleko sojowe i ksylitol do posłodzenia) i jakiś deser (ulubione to pudding jaglano-truskawkowy i muffinka bananowa) płacę niecałe 12 zł (zniżka studencka 20%, tyle wygrać). Na obiad można zjeść niezłe burrito z surówkami albo bataty z tahini, niezbyt polecam kotlety i naleśnika ze szpinakiem (oba dania raczej mdłe). Plus za dużo niedrogich opcji na wynos (tortille, sałatki, hummus) i różne fajne napoje. W barach można kupić też produkty do domu, np. kilogram chia za bodajże 16 zł, herbatę Yogi albo kubek termiczny. Polecam, jeśli chcecie zjeść coś ciepłego na szybko i nie przepłacić. Dla liczących makro czy coś na stronie Biowaya można znaleźć skład i kaloryczność wszystkich potraw.

Inne wegańskie/vegan-friendly miejsca:
1) vb #veganburgers, Jesionowa 17/1 - wegański fast food w pobliżu Galerii Bałtyckiej
2) Mandu, Kaprów 19D, Elżbietańska 4/8 - popularna pierogarnia z kilkoma wegańskimi opcjami (np. pierogi z marchewką i masłem orzechowym!) i różnymi herbatami
3) Bio Piekarnia Ziarno, Al. Grunwaldzka 343  - pieczywo, ciasta, gotowce na wynos typu tortille i eko produkty do kupienia
4) Sch. SchopenhauerŚwiętego Ducha 119/121 - oprócz bajgli zdarzają się wegańskie ciacha i zupy
5) Retro, Piwna 5/6 - kawiarnia w centrum starego miasta, dobre herbaty, możliwość zamówienia kawy z mlekiem sojowym lub migdałowym, można się załapać na ciasto, ciastko, owsiankę albo kanapki z domowymi pastami
6) Vege Bar, Długa 11 - stołówka a la Green Way, dość tanio, byłam raz na gulaszu i dało się zjeść, ale bez szału
+ mnóstwo sklepików ekologicznych w różnych lokalizacjach i standardowe sieciówki jak w innych miastach (Subway, kawa w Starbucksie itp.)

Stołujecie się jeszcze gdzieś w Gdańsku? Ja po trzech miesiącach w Trójmieście czuję się całkiem najedzona, a została jeszcze Gdynia i Sopot do odkrycia ;).

Friday 21 October 2016

wybór pierwszego własnego lokum - subiektywny przewodnik studencki

Kiedy już ostatecznie złożyłam papiery na uczelnię, mój kierunek i dalsze kształcenie momentalnie przestały mieć znaczenie. Najważniejszą, śniącą się po nocach rzeczą stało się wybranie pierwszego własnego mieszkania. Buszując po internecie, a niedługo później robiąc obchód po Gdańsku, musiałam zweryfikować swoje wyobrażenia o cenach, powierzchniach pokoi i bezpiecznych okolicach (o tym trochę było już tutaj). Niezależnie od tego, jak wysoko jest Wasza poprzeczka, każdy student ma kilka opcji do wyboru i o tychże będzie dzisiejszy wpis.

1) Kawalerka/małe mieszkanko. Moje marzenie, gdy jeszcze sądziłam, że za tysiąc złotych znajdzie się jakaś urocza klitka w dobrej lokalizacji. Plusy chyba oczywiste - wszystko urządzone po swojemu, cisza, spokój, lodówka pełna tofu i utrzymana laboratoryjna czystość. Minusy widzę dwa. Cena - w Gdańsku najtańsze maleństwa znalazłam za 1,5 tysiąca miesięcznie (z opłatami), na luzie wynajmie się za 1,6 - 1,8 tysiąca. Bogaci rodzice albo weekendowa praca w kopalni - Twój wybór. Druga rzecz to strach. Dla osób, które do tej pory mieszkały z rodzicami, mają dużo rodzeństwa albo znajomych, dudniąca w uszach cisza, samotność czy konieczność rozwiązywania problemów samemu może być przytłaczająca, a o chorobach czy kradzieży lepiej nie myśleć.

2) Stancja. Dla osób, które chcą się poczuć bardziej zaopiekowane opcją jest wynajmowanie pokoju w mieszkaniu z właścicielem. Takie oferty często proponują starsi ludzie, którzy potrzebują dorobić trochę do emerytury, a przy tym brakuje im towarzystwa. W tej kategorii zdarzają się tanie pokoje, a właściciele nierzadko lubią sami dbać o porządek. Ja szybko wykluczyłam taką opcję, bo wyprowadzanie się od rodziny, żeby być "pod okiem" obcej osoby nie wydawało mi się kuszące.


3) Akademik. Zwykle najtańsza możliwość, ale według mnie raczej dla osób otwartych, wyluzowanych, elastycznych i lubiących ludzi (ja średnio pasuję do tego opisu). Dzielenie niedużego pokoju z dwoma czy trzema osobami, a łazienki i kuchni z całym piętrem może szybko stać się uciążliwe. Każdy ma swoje przyzwyczajenia i do wielu rzeczy trzeba się dostosować. Z plusów oprócz ceny - lokalizacja bardzo blisko uczelni i możliwość poznania mnóstwa nowych ludzi, także z innych kierunków i starszych roczników. Z tego, co słyszałam, sporo studentów korzysta też z ekstremalnie taniej stołówki.

4) Mieszkanie na spółkę. Zdarza się, że trafimy na tą samą uczelnię z bliskim znajomym albo drugą połówką i chcemy razem wynająć kawalerkę albo kilkupokojowe mieszkanko. Cenowo wychodzi do przeżycia, a w pakiecie wpada poczucie bezpieczeństwa. Największe ryzyko tej opcji - po kilku tygodniach wspólnego życia najlepszy przyjaciel czasem okazuje się największym wrogiem, a uroczy narzeczony chyba jednak za rzadko myje nogi. Jest to na tyle znany motyw, że dziewczyny pilnie szukające współlokatora do mieszkania są gaszone komentarzami "Co, chłopak rzucił?". W razie konfliktu odpowiedzialność finansowa za mieszkanie może spaść na Ciebie (tym bardziej, jeśli jesteś z tych bardziej odpowiedzialnych).

5) Pokój w mieszkaniu wieloosobowym. Zwane potocznie akademikiem, jest to zwykle duże, odremontowane mieszkanie typu ikea z 5-10 pokojami, wspólną kuchnią i dwiema łazienkami. Wynajmująca agencja za 10m2 luksusu życzy sobie przeciętnie 700 - 900 złotych (w tym opłaty i internet). Podobnie jak w akademiku można poznać nowych ludzi, również z innych uczelni, pracujących, uczących się albo turystów. Zależnie od charakterów współlokatorów problemem może być bałagan, brak miejsca we wspólnej szafie czy lodówce, korki do łazienki albo organizowanie domówek z głośnymi znajomymi. Jednak każdy raczej funkcjonuje w innym trybie i rzadko wchodzi pozostałym w drogę.

Jak widać wybór jest spory. Jeśli jesteś osobą ciekawą świata i lubiącą zmiany, warto co roku testować inną opcję, aż znajdziesz coś idealnego dla siebie.

read me