Saturday 10 November 2012

proste i tanie oczyszczanie (to nie miał być slogan reklamowy)

Odkurzam swój pokój raz w tygodniu, bloga też wypadałoby z tą częstotliwością odświeżać. Tym razem to nie ja, ale mój laptop jest nieskory do współpracy. Dodawanie wpisów z komputera brata to wątpliwa przyjemność (przebiegły ośmiolatek sprawdza w historii, na jakie strony wchodzę...). Ale mniejsza o to.
Przechodząc do tematu: w weekend, gdy tylko mam chwilę wolnego czasu rano, robię sobie kilka szybkich oczyszczających wewnętrznie "rytuałów". Do niedawna oczyszczanie kojarzyło mi się głównie z głodówkami albo lewatywami doktora Tombaka (brrr). Ta wersja jest bardziej lajtowa, nadaje się dla wszystkich chętnych i nie wymaga zabójczych poświęceń. Można wybrać sobie jeden sposób czyszczenia, bądź zafundować organizmowi od razu całość. O co chodzi?

1) Czyszczenie języka - zielarze i inni szamani patrząc na język mówią, który narząd nadaje się do podreperowania. Nie żebym była fanatyczką medycyny naturalnej (no dobra, jestem), ale wierzę, że jest w tym sporo prawdy. Zanieczyszczenie ciała często przekłada się na śluz/nalot na języku. Do codziennego odśluzowania wystarczy łyżeczka do herbaty. Obracamy ją dnem do góry, wywalamy jęzor przed lustrem i delikatnie skrobiemy, płucząc co moment łyżeczkę (biały nalot to klasyk nawet u superbio wegan).

2) Czyszczenie nosa - do kubeczka nalewamy wodę (najlepiej przegotowaną ze szczyptą soli), wtykamy tam nos i dajemy mu się "napić" (śmiejcie się, nie umiem inaczej tego opisać). Po kilku lekkich wciągnięciach wyjmujemy nozdrza, dajemy skapnąć wodzie i dokładnie wydmuchujemy nos. Najlepszy patent na katar.

3) Czyszczenie oczu - dobre dla osób takich jak ja, które chodzą od książki do monitora. Do miski nalewamy wodę (najlepsza przegotowana, z lenistwa używam kranówy), zanurzamy twarz i powoli mrugamy, wywracamy oczami itp. Oszuszamy twarz ręcznikiem i wracamy przed kompa (żarcik).

4) Szczotkowanie ciała - wychwalane przez zmarzluchów, staruszki ze słabym krążeniem i otyłe panie. Potrzeba do tego szczotki (ja kupiłam swoją w The Body Shop, mają spory wybór takich narzędzi tortur) i ustronnego miejsca - chyba nie chcecie, żeby ktoś zobaczył Was gołe jak święty turecki szorujecie się po skórze z dzikim zapałem? Zaleca się szczotkować zawsze od stóp w stronę serca, a później wskoczyć pod prysznic.

5) Imbirowa herbatka - plaster cytryny wyciskamy do kubka, dodajemy pokrojony lub starty imbir (suszony raczej się nie sprawdzi), zalewamy wrzątkiem i parzymy 10 minut. Piję to zawsze przed śniadaniem - pomaga złagodzić pryszcze,rozgrzewa i nie zawiera (toksycznej ;) kofeiny. W wyjątkowo zimne dni dosypuję odrobinę chilli.


A Wy macie jakieś odjechane sposoby dbania o siebie, do których nie zawsze się przyznajecie?

read me