Powoli wprowadzam się w szkolne klimaty (tak, musiałam skwasić atmosferę i to napisać). Jakiś podsumowujący wakacje wpis pewnie też się pojawi, ale na razie nie jestem w nastroju na wylewanie łez i wspominanie cudownych chwil, gdy biegałam radośnie po słonecznej plaży (nie, na szczęście takich urojonych obrazów siebie w głowie nie mam). Jesień zmienia mój rytm dobowy, sposób ubierania, reagowania na pogodę czy to, co mam ochotę zjeść. Z wrześniem kojarzą mi się głównie śliwki, gruszki, kabaczki i dynia. Z tą ostatnią było dzisiejsze słodkie śniadanie.
Orkiszowa paciaja dyniowa
(na jedną porcję)
- 4 czubate łyżki płatków orkiszowych
- czubata łyżeczka siemienia lnianego
- niecała szklanka (200 ml) mleka orkiszowego
- dwa spore plastry dyni (bez pestek, ale ze skórką)
- 4 spore, suszone daktyle (używam ekologicznych, są o wiele smaczniejsze)
- opcjonalnie: kurkuma, cynamon, goździki, karob
Płatki i siemię prażymy w suchym garnku, aż ziarenka zaczną "strzelać" i pachnieć. Zalewamy wrzątkiem (1 - 1,5 szklanki). Dynię ścieramy na grubych oczkach, daktyle drobno kroimy. Dorzucamy do płatków i gotujemy bez przykrycia około 10 minut. Dolewamy mleko, przykrywamy i gotujemy jeszcze kilka minut, aż płyn się wchłonie. Na koniec można dodać ulubione korzenne przyprawy lub odrobinę sproszkowanego curry. Dobrze smakuje również odgrzane na drugi dzień (ja z reguły szykuję śniadanie wieczorem).