Monday 25 July 2016

epicentrum życiowej szczęśliwości

Wnioskując po spotkaniach rodzinnych, życie młodego człowieka jest podzielone na kilka etapów. Gdzieś między "Gugugu, daj cioci klocuszka!" a "To kiedy doczekamy się wnuków?" jest matura i studia, czyli tzw. "najlepszy okres w życiu", Wszyscy, którzy już wytarli z pamięci swoje licealne świadectwa, ciągle wyrażają swoją zazdrość i ubolewanie, że ich stare kości nie udźwignęłyby już ciężaru studenckich imprez. 

Będąc właśnie w epicentrum życiowej szczęśliwości, robię chyba coś nie tak. Przesądzanie jednym kliknięciem o swojej przyszłości (magia rekrutacji online) kojarzy mi się bardziej z wiszeniem nad urwiskiem niż wycieczką do Disneylandu. Bo właściwie jakie perspektywy ma przed sobą dziewiętnastolatek ze spakowaną walizką i miejscem w akademiku? Jeśli jest osobą samodzielną i poukładaną, dojdzie mu trochę nowych obowiązków - robienie zakupów, kserowanie książek w bibliotece, zgarnianie do kosza syfu współlokatorów itp. Student dziecinny i impulsywny prawdopodobnie wyda oszczędności w tydzień (piwko na mieście swoje kosztuje), żeby przez resztę miesiąca jeść bułki z chlebem i odsypiać zamiast chodzić na wykłady. Czy to uczy samodzielności tak bardzo jak mówią? Sądząc po tym, ilu "dorosłych dorosłych" nie umie ugotować obiadu czy utrzymać porządku w szafie - chyba nie.

Możliwe, że koniec liceum to dobry moment, żeby lepiej poznać siebie. Udary mózgu z czasów gimnazjalnych się zaleczyły, fałszywe przyjaźnie nie przetrwały, niektórzy mają już wieloletnie hobby i biznesplany. Kłótnie z rodzicami, jakie kierunki są "przyszłościowe" ćwiczą asertywność, a przy okazji rozwożenia papierów można pozwiedzać polskie miasta. Niektórzy pracują, żeby odłożyć trochę pieniędzy, inni przeciwnie - wydają co mają na zagraniczne podróże. 

Należę do "szczęśliwców", którzy nie planują poprawiać matury, więc prawdopodobnie w październiku wskoczę dość spontanicznie w studenckie życie w nowym mieście. Moje oczekiwania są mieszanką zdjęć minimalistycznych kawalerek z "Elle Decoration" i słabych dowcipów o biednych studentów. Ból dupy powoduje głównie za dużo niewiadomych i strach przed obcymi (w życiu nie otworzę listonoszowi mieszkając sama), ale może będzie fajnie? Życie to zweryfikuje.

I jeszcze bardzo niemiła rzecz - tuż po wyjściu z matur, kiedy człowiek zmarnowany, czerwony i smutny, wszyscy wypytują, jak poszło (a skąd mam niby wiedzieć?). A kiedy już znam wyniki i kwiczę z zadowolenia i chęci poszpanowania, nikt nie jest zainteresowany.




read me