Tuesday 21 January 2014

mity na temat siłowni...z którymi się zgadzam

Nie kojarzę, czy coś o tym wspominałam, ale pod koniec listopada zostałam regularną członkinią siłowni (brzmi jak jakaś sekta, ale whatever). W poniedziałki i piątki pojawiam się na niecałą godzinę, żeby pomocować się z hantlami. Nie chcę (tym razem) chwalić się swoimi wyczynami, bo wpis nie o tym. Wpis o stereotypach. Wiecie, wizerunki sportowców często pokazuje się trochę w krzywym zwierciadle. Spokojni jogini z mętnym wzrokiem, triatloniści-masochiści, skoczkowie jedzący bułki z bananem czy nażelowani piłkarze to garść przykładów, które na szybko wpadły mi do głowy. O kulturystach czy ogólnie osobach ćwiczących siłowo też krąży wiele teorii mniej lub bardziej wyssanych z palca. Zamiast wypunktowywać ich bezsensowność, skupię się na tym, co jest (w moim odczuciu) ziarnkiem prawdy w ustach krytyków. Przedstawione opinie opieram na swoim siłkowym doświadczeniu (imponujące dwa miesiące, he he).

MIT 1: Przez siłownię gust muzyczny schodzi na psy. Nie ma siłowni bez telewizora, a ten z reguły jest nastawiony na jakiś kanał muzyczny (co w sumie stanowi mniejsze zło niż konieczność ćwiczenia przy "Na Wspólnej"). Mam wrażenie, że wynalazki typu 4fun TV składają się w 80% z reklam, a reszta to cztery mało ambitne piosenki puszczane na krzyż. Robiąc przysiady słyszę na zmianę Rihannę, "I'm yelling timber" i zapewnienia, że Lay's Max to najgrubsze chipsy na świecie. Jednak nie to jest najgorsze. Z bólem serca przyznaję, że z czasem coraz bardziej toleruję tę muzykę. Zaczynam sobie nucić i tańcować jak laska z tarchomińskiej dyskoteki. Nie zdziwię się, gdy niedługo nad moim łóżkiem zawiśnie plakat Miley Cyrus.

MIT 2: Babki nie rzucają się na ciężary. Rzadko widuję kobiety w swojej pobliskiej siłowni. Po dwóch miesiącach rozpoznaję już część męskiej populacji pakującej regularnie, lecz osoby mojej płci, które przekroczyły próg tego miejsca mogę policzyć na palcach jednej (albo i połowy) ręki. Jeśli już pojawia się jakaś pani, często ogranicza się do spalenia kilkuset kalorii na rowerku, nie zerkając nawet na sztangę. Bo przecież mięśnie są takie fuj...

MIT 3: Niektórzy uważają "Men's Health" za poważną literaturę. Wiadomość o ataku terrorystycznym blednie przy nowym przepisie na kurczaka z "Men's Health". Archiwalne numery walają się po całej siłowni. Nie zrozumcie mnie źle - uważam, że ta gazeta jest o wiele bardziej sensowna niż wszystkie babskie pisemka razem wzięte. I bynajmniej sama nie czytuję w wolnych chwilach Dostojewskiego. Jednak nie traktowałabym "Men's Health" jako Biblii żywieniowej, treningowej czy (o zgrozo) życiowego drogowskazu. 

Zgodzilibyście się z tymi stereotypami? Może znacie jakieś inne siłowniowe ciekawostki? 

Friday 10 January 2014

oswajamy tofu - mój ulubiony mus czekoladowy

Z tofu jest trochę jak z zadaniami z matmy - jeśli nie poświęcimy mu trochę czasu, cierpliwości i sprytu, to się nie polubimy. Nie będę kantować, że ten sojowy serek jest pyszny sam w sobie. Dla większości osób po pierwszym spróbowaniu wydaje się mdły, gumowaty i/lub bez smaku. Może średnio nadaje się do jedzenia solo, ale to świetny białkowy dodatek, wypełniacz czy zagęstnik do wielu potraw. Warto znaleźć chwilę na zabawę z tofu - przyprawianie, smażenie, marynowanie itp. 
Dziś podzielę się przepisem na deser, którym zajadam się od jakiegoś czasu. Wiem, że wygląd kojarzy się bardziej z tabliczką "Posprzątaj po swoim psie" niż ze słodką ambrozją, jednak polecam Wam zaryzykować. Jest to szybka, zdrowa przekąska, która daje dużo możliwości modyfikowania składników według własnych upodobań. Smak porównałabym do połączenia lodów orzechowych Grycana i gorzkiej czekolady. Przepis pochodzi od mojej mamy, która od czasu mojego wegańskiego "wydziwiania" coraz bardziej się rozwija jako szef kuchni :).

Mus czekoladowy (z tofu)
jedna porcja ze zdjęcia
- pół kostki (100g) tofu naturalnego
- czubata łyżka karobu
- garść suszonych moreli (ewentualnie daktyli/rodzynek)
- garść ulubionych orzechów (u mnie pół na pół nerkowce i włoskie)
- pół szklanki jogurtu sojowego/mleka kokosowego/śmietanki owsianej (do pożądanej konsystencji)


Orzechy namaczamy lub prażymy na suchej patelni, żeby zmiękły. Morele podgotowujemy. Do miski wrzucamy pokrojone w kostkę tofu, karob, orzechy i morele. Miksujemy blenderem, dodając stopniowo jogurt/mleko/śmietankę. Jemy od razu lub schładzamy w lodówce przez około godzinę.  

Mus można potraktować jako zakończenie obiadu, smarowidło do chleba, wymieszać z owocami albo nadziać nim naleśniki. Ja z reguły zagryzam go waflami ryżowymi.

Saturday 4 January 2014

Sylwester never dies

- Jak tam twój Sylwester?

Intencje zadającego to niewinne, oklepane pytanie na ogół są inne, niż można by na pierwszy rzut oka przypuszczać. Pod uprzejmym zainteresowaniem kryje się chęć zaimponowania własnymi imprezowymi wyczynami. Nie ma co liczyć, że nasza przemyślana, barwna opowieść zostanie wysłuchana. Co więcej, jeśli nie dodamy zwyczajowego "A jak u ciebie?", znajomy albo zagotuje się ze złości, że uniemożliwiono mu  pochwalenie się dziką imprezą, albo tak czy siak o niej opowie. 
Nie ograniczajmy się jednak do bliższych kolegów - potrzeba powspominania sylwestrowej zabawy jest tak silna, że prawie nieznani ludzie na ulicy chcą się podzielić wrażeniami.
- Wiesz, trochę słabo mi się jeździ, wróciliśmy do domu dopiero po szóstej - oznajmia głośno (do przyjaciółki) trzydziestolatka w getrach, przebierająca niemrawo nogami po lodowisku w noworoczne popołudnie. 
- O której zasnąłeś? Bo ja o drugiej, a Tomek o czwartej - licytują się dziewięcioletni koledzy mojego brata.
- Tak zabalowałam, że już drugi dzień odpoczywam - pisze w esemesie babcia.
Oczywiście komunikacja werbalna to nie wszystko. Rozmawiając z kimś w cztery oczy dostajemy zestaw min i gestów. Po pytaniu "Jak się bawiłeś/łaś?" następuje porozumiewawczy uśmiech, puszczenie oka, chrząknięcie, ironiczny śmieszek, klepnięcie w plecy albo przyjacielskie dźgnięcie łokciem w żebra. Zwłaszcza dorośli lubują się w tekstach typu My i tak najlepiej wiemy, co młodzież wyprawiała albo Niech szczeniaki nie myślą, że starzy nie umieją się bawić
Jeszcze inne zachowania wykazują wytrawni imprezowicze. Oni nie opowiadają. Bo nie mają o czym.
- Właściwie to nie wiem, jak się bawiłam. Nic nie pamiętam - sąsiadka z bloku chichocze z dumą.
- Jak to co robiłam? Piłam - siostra cioteczna patrzy na mnie z politowaniem.
Niezależnie od tego, czy ktoś był na genialnym melanżu, czy oglądał telewizję z rodzicami, z pewnością się o tym dowiemy. Bo jak tu nie opowiedzieć o Sylwestrze? No nie wypada. 
hdwallshub.com

read me