Thursday 27 December 2012

jak się nie zabić w obliczu braku końca świata - poradnik praktyczny

Otwierając w kiosku gazetę o dowolnej tematyce, mniej więcej od października natykałam się co chwila na artykuły pod hasłem Nie daj się szarości, Zapobiegnij depresji, Jesienna melancholia i tym podobne. Ciemności za oknem od godziny piętnastej faktycznie odbierają resztki optymizmu. Jeśli jest się jeszcze typem nerwicowo - melancholijnym, a na dodatek w wieku dorastania, trudno czasami powstrzymać się przed wskoczeniem pod rozpędzone metro bądź otwarciem sobie żył podczas kąpieli. Niestety niewdzięczni Majowie zdecydowali nie skracać mojego cierpienia - jak już się chyba wszyscy zorientowali, świat nie został przywalony przez ogniste meteoryty. Więc co począć? Na smętne nastroje mam trzy główne patenty. Nazwałam je dystans, infantylizm i ekspresja. Oto propozycje działań z poszczególnych kategorii:

Dystans - inni mają gorzej, jestem ponad to, w kolejnym wcieleniu się sprawdzę...
1) Zamiast na siebie i swoje emocje, przez jeden dzień patrz na ludzi dookoła. W tramwaju, sklepie, u dentysty. Którzy wyglądają na bardziej nieszczęśliwych od Ciebie? Jak myślisz, co takiego stało się w ich życiu? A teraz zerknij na tych chichrających się i szczerzących od ucha do ucha. Jaką oni mogą mieć metodę na szczęście?
2) Wyobraź sobie, że jesteś kimś zupełnie innym. Wymyśl sobie nowe problemy. Ubierz się nietypowo i zachowuj zupełnie przeciwnie niż zwykle. Zauważ, jakie plusy i minusy ma bycie "nieTobą".
3) Obejrzyj na maksa tragiczny film. Popłacz nad zamarzającym na kawałku belki Leonado DiCaprio i ciesz się, że siedzisz sobie w ciepłym fotelu.
4) Wyczyść się religijnie. Idź do spowiedzi, na medytacje, popatrz w niebo. Oderwij się na chwilę od rzeczywistości.

Infantylizm - bo dzieci się nie martwią, a dorosły to tylko większe dziecko...
1) Wysiądź przystanek wcześniej wracając do domu i pozostały dystans przebiegnij najszybciej jak potrafisz. Nie kontroluj swoich części ciała, wymachuj rękami na prawo i lewo, wskakuj w śnieg i kałuże.
2) Zamknij się w jakimś pustym pomieszczeniu i porządnie wywrzeszcz. Nie musisz myśleć o konkretnych trapiących sprawach, skup się na wydawanych dźwiękach.
3) Znajdź osobę, która ma ochotę się pokłócić. Tak no offence, tylko dla wyżycia się. Mów wszystko, co trzymasz w sobie. Infantylne argumenty typu Jesteś głupi jak najbardziej wskazane. 
4) Przytul się do bliskiej osoby. Usiądź komuś na kolanach. Zorganizuj babski wieczór albo rodzinny zlot. Zwyczajnie z kimś pogadaj, tym razem bez ściemniania.

Ekspresja - kiedy sztuka z gniewu powstaje...
1) Wybierz sobie jakiś sport. Do nagromadzonej wściekłości boks, do resetu umysłu bieganie, do dowartościowania hantle i pompki. Zmęcz się i poczuj silniejsza.
2) Namaluj bardzo odważny, mocno abstrakcyjny obraz. Paćkaj farbą po papierze, mając w głowie twarze ludzi, którzy wyprowadzili Cię z równowagi. Możesz też napisać wiersz albo nakręcić filmik o beznadziejności naszej egzystencji.
3) W przedszkolu i młodszych klasach podstawówki, jak większość dziewczynek, miałam fazę na bycie piosenkarką. Co Ty na to, żeby napisać piosenkę o swoich kłopotach? Balladę lub mocno wulgarny rap? Zamiast po raz kolejny wałkować smutki, śpiewaj w duchu swój utwór.
4) Ostatnią metodę sama właśnie praktykuję - uzewnętrzniam się na blogu. Dla bardziej skrytych sprawdzi się pamiętnik, dla towarzyskich - fora internetowe i inne miejsca do dzielenia się codziennymi traumami. 

Postanowiłam to spisać, ponieważ sama nierzadko daję się omamić negatywnym wizjom i spędzam godziny na zamartwianiu, zamiast zrobić coś fajnego. Macie jakieś inne metody na "złe dni"? 
Chyba pójdę jeszcze po południu na łyżwy, aby się rozluźnić. A później obejrzę kreskówki. Co tam nauka, ja tu dbam o zdrowie psychiczne.

Saturday 8 December 2012

w kwestii jedzenia bywam surowa, czyli o surowej restauracji Surya

Pierwsza (i póki co jedyna) knajpa witariańska w Warszawie zasłuchuje na poświęcenie jej posta. Jakby ktoś słabo orientował się w szeroko pojętym temacie zdrowego jedzenia czy alternatywnych sposobów odżywiania, czym jest raw food można się po krótce dowiedzieć na przykład tu. Na ten temat na pewno coś jeszcze napiszę, ale dzisiaj chciałabym skupić się na samej Suryi (Boże, przepraszam, że nie umiem odmieniać wyrazów), którą odwiedziłam do tej pory chyba cztery razy.
Znajduje się ona niedaleko centrum, kawałek od metra na Placu Bankowym, a tuż obok Ogrodu Krasińskich. Budynek stoi między blokami, miejsce raczej dla wtajemniczonych. Drugie wejście prowadzi do szkoły jogi Sławomira Bubicza. Wnętrze drewniane (jak mój ojciec dość słusznie stwierdził, bardziej w klimacie Chłopskiego Jadła ;), stoliki na parterze i pięterku, ciepłe światło, "owocowe serwetki", ogólnie milutko. 
sernik bananowy na orzechowym spodzie
W menu znajdziemy spory wybór surowych dań na słodko i słono, a także pozycje wegańskie (gotowane). Moim skromnym zdaniem jedzenie jest naprawdę smaczne, ciekawie podane i złożone z wielu składników (wszelkie bary sałatkowe niech się uczą). Ceny średnie - student codziennie na obiad tu nie wpadnie, ale raz na miesiąc można poszaleć i coś zamówić. Jak dla mnie minusem jest to, że porcje są dość małe w stosunku do tego, ile się za nie płaci. Osobiście lubię w knajpie dostać porządną miskę jedzenia, tu spodoba się bardziej osobom z mniejszym żołądkiem. Na zamówienie czeka się kilkanaście minut, ale wszystko jest świeże i robione na bieżąco. Jeśli miałabym coś polecić, spróbujcie witariańskiego sushi - ja oszalałam na jego punkcie. Warto popić szejkiem, na przykład piernikowym albo z dodatkiem ananasa.
ostro - słone danie z warzyw, migdałów, sezamu z sosem
Żeby nie było, że interesuję się tylko napełnieniem brzucha, wspomnę jeszcze, że Surya regularnie organizuje różne wydarzenia - zloty, wykłady, kursy gotowania. Byłam na dwóch takich imprezach, słuchałam z zainteresowaniem i obserwowałam, bo dużo odjechanych ludzi można spotkać i dowiedzieć się czegoś, o czym w mediach się nie słyszy. Zdjęcia są zebrane tutaj
Joasia, przedstawicielka rodziny witariańskiej
Jeśli macie okazje, zajrzyjcie na Wałową. Ja trafiłam tam z ciekawości i zamierzam wracać, bo zostało mi spaghetti i koktajl czekoladowy z menu do wypróbowania. Można przyjść też na wino albo kawę z mlekiem sojowym.

read me