Friday 29 August 2014

Ludwik XIV

Krzysiek z westchnieniem zatrzasnął zeszyt, odjechał na obrotowym krześle (na zamówienie, żadna tam Ikea) z dala od biurka i wstał na całą wysokość swojego metra osiemdziesiąt pięć. Po czym zaczął podskakiwać w miejscu z jękiem.
- Aż takie trudne te zadania? - Malwina popatrzyła na niego z niepokojem - Co ty wyczyniasz?
- Noga mi zdrętwiała. Siedziałem w tej samej pozycji chyba ze dwie godziny - kuzyn masował sflaczałą kończynę. Zerknął na dziewczynę i uniósł brwi.
- Właściwie mógłbym zapytać cię o to samo. Czy to moje prześcieradło?
- Bardzo prawdopodobne, bo znalazłam je na twoim łóżku.
Malwina stała na środku pokoju, luźno owinięta białym prześcieradłem. Włosy odgarnęła do tyłu, a łydki wyeksponowała nieskazitelnymi podkolanówkami do tenisa. Spod warstw białej bawełny wystawał wściekle pomarańczowy, jednoczęściowy kostium kąpielowy z zeszłego sezonu.
- Zastanawiam się, jak powinien wyglądać duch Banka.
- Klasowe scenki z Makbeta? - przypomniał sobie Krzysiek.
- Mhm. Prześcieradło to trochę cliché jak na mój gust, ale to też najprostszy i najtańszy pomysł.
- Mów do mnie po polsku, błagam. Poza tym duchy chyba nie grają w tenisa. W każdym razie nie w tamtych czasach.
- Zgadzam się, że te podkolanówki to bardziej Ludwik XIV. Co poradzę? Banko nie może latać na bosaka. 
- Zwłaszcza z twoim pedicurem - Krzysiek obrzucił sceptycznym spojrzeniem fioletowy lakier na stopach kuzynki.
- Nie zmywam tego - zastrzegła Malwina - Nie jestem duchem, tylko Lady Makbet. Moja grupa się nie poczuwa, więc muszę myśleć o kostiumach za wszystkich. Swój strój już przygotowałam, waham się tylko w kwestii krwi.
- Krwi?
- Farba? Flamaster? Sok winogronowy? Keczup?
- Jeśli keczup, to nie kupuj takiego z dużą ilością octu, bo rąk później nie domyjesz - doradził kuzyn.
- Ślady zbrodni zostają na zawsze. Na pewno jest jakiś dobry cytat Paulo Coelho na tę okoliczność - mruknęła dziewczyna - By the way, doceń, że przypominam ci lektury, Siedzisz z nosem w matmie, a polski sam się nie zda.
- Zdzierając mi prześcieradło z łóżka na pewno nie przyczyniasz się do poprawy moich wyników. W każdym numerze Cogito przeczytasz, że maturzysta potrzebuje co najmniej ośmiu godzin snu w komfortowych warunkach - bronił się Krzysiek - No i większej ilości energii. Mogłabyś mnie wspomóc i upiec tę szarlotkę z cynamonem, którą robisz zawsze zimą.
Malwina chętnie zrzuciła przebranie ducha, wciągnęła dżinsy na strój kąpielowy i poszła kupić jabłka.

Sunday 24 August 2014

pseudonim

- Jednak Żoliborz to moje ulubione miejsce w Warszawie. Dobrze, że metrem jest tak blisko - Malwina skończyła drugi kawałek ciasta marchewkowego i sprawdziła godzinę na komórce - Ale zaraz musimy się zmywać.
Krzysiek, silnie przyssany do zbioru zadań Pazdro, nawet nie podniósł wzroku.
- Hej, obudź się - kuzynka dźgnęła go łokciem. Chłopak, będący w trakcie rysowania idealnego trójkąta prostokątnego, prychnął z niezadowoleniem.
- Przyszliśmy niecałe pół godziny temu. Zostawiłaś włączone żelazko czy co?
Malwina, która nigdy nie prasowała swoich rzeczy, załapała aluzję i naburmuszyła się.
- Muszę być w domu o siedemnastej.
- Dlaczego? Umówiłaś się z kimś?
- Tak jakby.
- No dobra, to już się pakuję. Znam tego kogoś?
- Myślę, że wszyscy go znają - kuzynka przełknęła ślinę.
- Jak się nazywa?
- Dr. House.
- To jakiś pseudonim? Nie wiedziałem, że lubisz kolesi z biol-chemów.
- Okej, poddaję się. Dr. House. Powtórki. TVN Siedem.
- Nie lubię grać w kalambury. Czyli mamy biec do metra, żebyś zdążyła na serial?
- Odpuściłbyś sobie ten szyderczy ton.
- Malwina, do jasnej ciasnej, przecież wszystkie odcinki są w internecie.
- Wiem, wiem. Ale później leci Jak poznałem waszą matkę, a o dwudziestej na Polsacie jest ten nowy Spider-Man...
- Zanim przeniosłyście się do nas, nie miałaś nawet kablówki i byłaś z tego bardzo dumna.
- Co było a nie jest, nie pisze się w rejestr.
- Pierwsze słowo do dziennika, drugie do śmietnika.
- Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść.
- Baba z wozu, koniom lżej.
- Chyba nie o tym mieliśmy rozmawiać - opamiętała się dziewczyna - Powiem tylko, że to jest właśnie piękne w przeprowadzce do cywilizowanego, polskiego domu. Telewizja! Mogę wypełnić sobie dzień rozrywkami, o jakich mi się nie śniło. Już kupując gazetę telewizyjną dostaję dreszczy z emocji - Malwina zademonstrowała, jakich dostaje dreszczy.
- Że też moi rodzice nie protestują. Ja mogłem oglądać tylko w weekendy, w tygodniu ewentualnie wiadomości.
- Jesteś mało przekonujący. Nie wiem, czy zwróciłeś uwagę, co twoja matka robi w czwartki wieczorem.
- Co robi? - zapytał podejrzliwie Krzysiek.
- Obgryza ze mną paznokcie na Gotowych na wszystko.
- Moja rodzona matka? I nałóg telewizyjny? Ty potworze - popatrzył na Malwinę z podziwem. 

Wednesday 20 August 2014

zakurzony popping na dwa sposoby


Na pewno kojarzycie popping amarantusowy, który od paru lat ma się nieźle na polskim rynku. Zdarzyło mi się kilkakrotnie kupić ten produkt, wrzuciłam go do koszyka prawdopodobnie nudząc się w kolejce w Rossmannie, może nawet przekonana polityką firmy Dobra Kaloria. Wymieszałam z muesli, zalałam mlekiem sojowym. Ble. Dodałam do sałatki. Dosypałam do miseczki z borówkami. Fuj. Trochę jak styropian, tylko nie kojarzy się z kupnem sprzętów AGD ani remontami. Więc kiedy podczas ostatniej wizyty u dziadków zostałam obdarowana 150 gramami tego wspaniałego zboża, niezbyt wiedziałam, co z nim zrobić. Aż przyszedł weekend, trzeba było wymyślić szybkie śniadanie przed wyjściem na jogę. Zdesperowana otworzyłam opakowanie poppingu. I wyszło bardzo dobre.


Pudding amarantusowy - wersja letnia
- 1/3 opakowania poppingu amarantusowego (ok. 50g)
- szklanka mleka owsianego
- 3 duże, suszone figi
- garstka nerkowców
- szklanka malin (użyłam mrożonych)

Zagotowałam mleko, dodałam pokrojone figi i pokruszone nerkowce. Trzymałam na małym ogniu kilka minut, po czym dorzuciłam maliny (kilka zostawiłam na wierzch) i popping, wymieszałam i gotowałam jeszcze ok. 10 min. Z reguły takie śniadania zostawiam na chwilę pod przykryciem, żeby "doszły", dolewając mleka w razie potrzeby.

Pudding amarantusowy - wersja jesienna
- 1/3 opakowania poppingu amarantusowego (ok. 50g)
- szklanka mleka owsianego
- 3 duże, suszone figi
- garstka orzechów laskowych
- spora, dojrzała gruszka

Tutaj procedura podobna jak powyżej. Gruszkę lubię dodać trochę wcześniej, żeby bardziej się rozgotowała.

PS Żebym tylko nie smęciła, to ten popping ma 15g białka na 100g, może odwdzięczy się na siłowni.

Thursday 14 August 2014

szesnasta to już wieczór - jak się żyje rannym ptaszkom?

Przypomniała mi się dyskusja między uczniami i nauczycielem, chyba w moim liceum, na temat godzin matur. Wszyscy zgodzili się, że wyniki byłyby lepsze, a młodzież świeższa, jakby przesunąć rozpoczęcie egzaminów na jakąś "ludzką" porę. Typu siedemnasta. Dlaczego dodatkowo męczyć wczesnym wstawaniem, skoro wszyscy lubią dłużej pospać, a ich możliwości umysłowe rosną wraz z wędrówką słońca po niebie? Słysząc to, złapałam się za głowę. Bo jeśli matura będzie po południu, to nie zdam.

Chociaż takie ogólniki zawsze trochę wkurzają, to uważam się za stuprocentowego rannego ptaszka. Od czasu wzmożonego wysiłku umysłowego (początek gimnazjum - przyp. red.), kładę się bardzo wcześnie i wstaję bez budzika skoro świt. 
Chyba nie znam drugiej osoby w moim wieku z podobnymi zwyczajami, ale, o dziwo, gdy porusza się ten temat, większość osób twierdzi, że też chciałaby mieć tak ustawiony zegar biologiczny. Nie wyprowadzam ich z błędu, bo nie wiedzą, na co się piszą.

Dlaczego funkcjonowanie morning people nie jest takie idealne? Ponieważ wieczorne zmęczenie i chęć wyspania przekreśla wiele aktywności. Impreza do rana? Niee. Noc filmowa? Dajcie mi tylko poduszkę. Wieczorny kurs angielskiego? Śpię na ławce. Z tych samych przyczyn wykreślcie z kalendarza wesela, urodziny, nightskating czy treningi biegowe z dzielnicową grupa, które startują o 22. Za to grupa ludzi, która ma ochotę szaleć o ósmej rano nie jest zbyt liczna.

Oczywiście są też plusy. Nie wyrywam sobie włosów z głowy, kiedy w kolejny weekend obudzę się o szóstej. Poranki mają swój urok, nawet w blokowisku są wyjątkowo ciche i leniwe. Moim zdaniem to także dobry czas na rzeczy, na które w ciągu dnia często nie starcza czasu (pisanie pamiętnika, usmażenie naleśników, medytację, zrobienie sobie maseczki, obejrzenie odcinka serialu). Bardzo polecam ćwiczenia rano - po strawieniu śniadania albo na czczo - jogę, bieganie czy coś z filmikami z youtube. Satysfakcja zostaje na resztę dnia i nie trzeba wciskać treningu w popołudniowy grafik.

Sama nie wiem, który patent jest lepszy. Nie zamieniłabym się z żadnym nocnym Markiem, chociaż moje życie towarzyskie by na tym skorzystało. Nie imponują mi osoby, które chwalą się, że po Sylwestrze spały do czternastej, a ja zdążyłam już zjeść obiad. Tylko czasem ubolewam, że nie ma żadnych porannych koncertów.

zdjęcia: tumblr.com

Sunday 3 August 2014

obrazowe ilustracje

- Co to jest? - Krzysiek wyszedł z łazienki, trzymając dowód rzeczowy w dwóch palcach.
- Grzebiesz w moich rzeczach? - zezłościła się Malwina.
- Jeżeli okolice pralki w moim domu zaliczają się do twojego terytorium, to owszem.
- To jest tampon, kuzynie.
- Tampon? - chłopak zerknął na znalezisko, powstrzymując się od ciśnięcia obiektem przez okno - Lepiej dla mnie, żebym nie pytał, czy używany.
- Świeżutki jak szczypiorek na wiosnę - Malwina ukryła uśmiech za kubkiem z inką - Wyszłam z wanny i zapomniałam o nim, bo wpadł mi do głowy świetny pomysł na limeryk.
- Humaniści... - westchnął Krzysiek z miną znużonego starca.
- Czy ja cię powinnam uświadomić, co to jest miesiączka?
- Obejdzie się, z grubsza się orientuję. Moja matka ma już ostro po czterdziestce, jakiś czas temu chyba przestała używać tych akcesoriów.
- Ulżyło mi. Niestety oddałam już do biblioteki swój album "Abc dojrzewania", a tam były najbardziej obrazowe ilustracje.
- Od czego jest internet - zauważył kuzyn - A o czym ten limeryk?
- Dla twojego starszego na imieniny - Malwina wyprostowała plecy i zaczęła recytować:
Pewien pilny chirurg z Mokotowa
Operował tyle, że bolała go głowa.
Dlatego niech zapamięta, 
Że w dzień jego święta
Godzina relaksu jest obowiązkowa.
- Sympatyczny.
- Myślisz, że się spodoba?
- Mój ojciec oprócz "Litwo, ojczyzno moja" nie zna żadnej poezji, więc na pewno będzie w szoku. Skąd wiesz, że ma imieniny?
- Ustawiłam sobie przypomnienie w smartfonie - wyznała Malwina.
- Jestem chyba jedynym licealistą na świecie, który używa jeszcze tradycyjnego kalendarza.
- Uważaj, bo wylądujesz w muzeum.
- Nawet już się zgłosiłem.
- Co?
- Do Muzeum Powstania Warszawskiego, jako wolontariusz. Myślę, że zacznę najwcześniej w czerwcu, ale wolałem wcześniej wysłać im maila.
- Zgłupiałeś? Będziesz swoje najdłuższe w życiu, przedstudenckie wakacje spędzał oprowadzając niemieckich emerytów?
Krzysiek wzruszył ramionami.
- Mam ochotę zrobić coś dla ludzi. Poza tym słyszałem, że Open'er przestał być hipsterski, więc szukam nowego celu istnienia - udał, że poprawia bananową grzywkę.

*

(Nie wiem, czy to zasługa zdrowszego jedzenia, pocenia się na jodze czy motywacji do nauki angielskiego, ale rzygam dziś tęczą i z taką pozytywną otoczką dzielę się z Wami odcinkiem o tamponach. Miłej niedzieli!)

read me