Saturday 14 September 2013

wrześniowe niemarudzenie

Kiedy przegapiłam początek nowej pory roku? Bo teraz o 19 "jest już ciemno", jak to śpiewał zespół Feel. Dni coraz krótsze, ale czas na przygnębienie zawsze się znajdzie. Żeby tego uniknąć - garść rzeczy, które polepszają mój wrześniowy żywot.

1) My life is fucking amazing. Wróciłam do metody, którą stosowałam rok temu.
Wszelkie radości i przyjemności, jakie mnie spotkały, zapisuję na karteczkach i wrzucam do niedużego pudełka. Pod koniec miesiąca razem z mamą i bratem to na głos odczytujemy. Masa miłych wspomnień - ciekawy film, udane spotkanie, szkolny sukces czy nowa pozycja jogi sprawiają, że ostatnie 30 dni nigdy nie wydaje się zmarnowane.




2) Świeże (ehem, ehem, warszawskie) powietrze. Póki śnieg nie sypie mi się przez balkon, staram się minimum dwa razy w tygodniu pobyć trochę dłużej na dworze. Sezon na rolki już się kończy, ale na spacer do parku można się wybrać przez cały rok. Pierwszy raz w życiu doceniłam szkolny w-f, bo dzięki niemu co poniedziałek, niezależnie od pogody, będę przez godzinę łazić po Lasku Bielańskim z kijkami do nordic walkingu.


3) Relaksacja twarzy. Przyjemne i dość zabawne zajęcie dobre do praktykowania w wannie albo w łóżku (dla wyluzowanych także w komunikacji miejskiej). Polega na maksymalnym rozluźnieniu i "puszczeniu" wszystkich mięśni twarzy. Wyobrażam sobie często, że ktoś jeździ mi żelazkiem po czole lub wałkiem po policzkach. Wizualizowanie sobie własnej, głupawej miny również pomaga umysłowi się odprężyć. 
części twarzy, które często są napięte i
warto dać im na moment się polenić
4) Kwasy (tłuszczowe) i zasady (zachowania ciepła). Przy niższych temperaturach i wzmożonym wysiłku umysłowym dbam o to, żeby jeść więcej tłuszczów (NNKT, omega-3 i te sprawy). Do śniadania zawsze łyżka siemienia lnianego, a w ciągu dnia orzechy, pestki bądź awokado. Zamiast kawą pobudzam się yerba mate i mocniejszą zieloną herbatą. A co na rozgrzewkę? Gorący rooibos, kubek kakao/karobu na dowolnym mleku roślinnym, chilli, imbir, przyprawy korzenne...

5) Chodzę po tęczy (oraz oszukuję). Wiadomo, że chwilami pozytywnego nastroju po prostu się nie ma. Więc można poudawać. Zamiast dobijać się, jaki świat jest okropny, śpiewam sobie w myślach coś wesołego (I'm walking on sunshine - mój faworyt) i powtarzam różne afirmacje (w tej kwestii najlepiej samemu dobrać zdania i cytaty, które najbardziej nas motywują). Może to zagłuszanie emocji i przekłamanie, ale pesymizmu nie opłaca się utrzymywać - za duża strata energii.

A Wy co robicie, żeby szarość Was nie dobiła?

5 comments:

  1. Czytam takie posty i od razu mi lepiej : )
    No i kocham jesień , więc wiele jej wybaczam.
    Tarte jabłko z cynamonem . . .

    ReplyDelete
  2. Widzę, że teraz każdy szuka sposobów na poprawę samopoczucia przed zbliżającymi się szybkimi krokami zimowymi miesiącami:-) Na czele ze mną oczywiście. Mój sposób to skupianie się na drobnych, codziennych przyjemnościach i odwracanie swojej uwagi od wstrętnej pogody.

    ReplyDelete
  3. Przeczytałam i od razu zrobiło mi się lepiej, bardzo fajny wykres napiętych mięśni twarzy :D Ja jeszcze od siebie polecę białą herbatę, najlepsza z płatkami róży. Lepszej w życiu chyba nie piłam, a wcale nie jest dużo droższa od zielonej, jeśli dobrze poszukać. Mocna czerwona też daje kopa. Kawę piję tylko i wyłącznie dla smaku :)

    ReplyDelete
  4. u mnie podobnie - dobry napitek (herbatka, nalewka, dobre wino), wieczór przy świecach, dobry film, książka, spacery, rower (w tym roku jest ambitny plan jeździć do pierwszych śniegów!), zakupy fajnych czapek, zbieranie liści, też mam słoiczek z karteczkami pozytywnych wspomnień:) i nauka:) w końcu od października ruszają różne kursy, z pewnością sobie coś znajdę z tej okazji :)

    ReplyDelete
  5. super pomysł z tym pudełeczkiem i karteczkami do niego wrzucanymi! :)

    ReplyDelete

- Co robi traktor u fryzjera?
- Warkocze.

read me