Niby krótko i bez większych wspinaczkowych wyczynów, ale i tak emocji trochę było (debiut w górach bez przewodnika w postaci rodzica, wszystko rezerwowane samodzielnie, no i gubienia się mimo posiadania mapy też nie zabrakło). Polecam Zakopane dla osób takich jak ja (w miarę w formie i lubiących samotne chodzenie, ale jednocześnie panikarzy i miastowych), zwłaszcza przed sezonem (byłam w weekend dosłownie tydzień przed ogólnopolskim zakończeniem roku szkolnego i ilość ludzi nie przytłaczała, ale pogoda była też taka sobie). Poczyniłam stertę notatek i zdjęć (jedno od tego czasu mam na tapecie laptopa), także zapraszam do swoich wspomnień.
ludzkie memy na trasie nad Morskie Oko:
1) para z niemowlakiem w skafandrze kosmicznym (temp. 25 stopni), zapakowanym tacie do plecaka (wystaje tylko głowa)
2) pani w dżinsowych spodenkach-mini-biodrówkach i różowym staniku, z kremem do opalania dookoła pępka (tylko tam)
3) kilka małżeństw typu mąż-tyran, szczypiący żonę i komentujący jej tuszę; żona mówiąca cienkim głosikiem, zawstydzona, że żyje
4) zbyt pewny siebie facet woła do mnie "Hej, dziewczynko, gdzie idziesz?" i pyta, czemu nie jestem w szkole
5) faceci obsługujący kolejkę linową, bardzo dowcipni, lekkie brzuchy, na pytanie "Jak mogłabym stąd zejść na piechotę?" odpowiedź "Najlepiej iść w dół"
6) miejscowi, którzy się ze mnie śmieją, jak się gubię; "Zaprosiłbym na piwo, ale pani za młoda"
7) o "wyczynowcach" z kontuzją chyba nie trzeba wspominać (bardzo zasapani, bo ciągle opowiadają o swoich dokonaniach)
8) mocno niezadowolone z życia kobiety, często z dziećmi, słabnące, bo "Oesu, niech kierowca włączy klimatyzację", ale mówią tylko pod nosem albo do biednych współpasażerów
9) starsze panie z kijkami i opowieściami o koleżankach, które chorowały na zapalenie opon mózgowych po ugryzieniu kleszcza
wrażenia z miejsca noclegowego (nazwę ośrodka przemilczę):
- pro widok na góry z balkonu
- w łazience tynk sypie się z sufitu, woda z prysznica leci głównie na podłogę (ale za to ciepła), klapy w kiblu brak
- dużo krzyczących dzieci (jedno równocześnie się załatwia) i jeden szczekający pies (niegroźny, ale drapie w łydki)
- dwa czajniki (nie działają), mikrofalówka oblepiona od środka resztkami pizzy z zeszłego sezonu
- na podłodze słodkie okruszki (nie kosztowałam)
inne uwagi:
1) robienie zdjęć jedzenia nadal uchodzi tylko turystom
2) wpychanie się ludziom do upozowanych zdjęć to miła rozrywka
3) siedząc sama w knajpie i jedząc wszystko do końca czuję się jak bezdomna, więc szastam napiwkami, żeby nie było
4) chodzenie w przeciwdeszczówce, chusteczce na głowie i z plecorem = bolesny stereotyp turysty (staram się za bardzo nie sapać, żeby nie pogorszyć sprawy)
5) robienie głupiej minki i tekst "Chyba się zgubiłam" działa nawet, jak nie jest się cycatą blondynką
6) ukrywanie oznak zmęczenia w towarzystwie - "muszę zawiązać buta/zrobić zdjęcie/daj mi kanapeczkę/chyba mały chce pić/nie ma co forsować tempa"
7) dziecko z miasta - wracam z Hali Gąsienicowej do Zakopanego przez las i słyszę szum. Myślę sobie "O, już blisko, samochody jeżdżą". A to potok.
No comments:
Post a Comment
- Co robi traktor u fryzjera?
- Warkocze.