Sunday 12 April 2015

suma wielkanocna

W tegoroczne święta powodem konfuzji okazały się dwie sprawy: pogoda i wielkanocne symbole.
- Ma być śnieg na święta - rzucił ktoś w szkole na początku Wielkiego Tygodnia, co spotkało się z okrzykami niedowierzania i zgrozy ze strony jednych oraz uciechą innych.
- Będziemy lepić zajączki!
- I zjeżdżać na sankach!
Podeszłam do tego sceptycznie, bo nie ufam do końca prognozom pogody, zresztą kwiecień w zeszłym roku przechodziłam w cienkich bluzkach.
Do czwartku chmury raczyły warszawiaków jedynie solidnymi ulewami, ale w piątek rano miałam okazję ćwiczyć jogę z widokiem na sypiący garściami biały puch. Wróciłam do domu zmieszana.
- Trzeba było się wstrzymać z wyrzucaniem choinki - rzuciłam, chociaż pozbyliśmy się jej i tak późno, bo pod koniec lutego. Myślałam, żeby zaproponować obejrzenie Kevina samego w domu, ale nie chciałam kusić losu. 
Warunki atmosferyczne dalej ucierały nam nosa w niedzielę, gdy udaliśmy się na rodzinną spacero-przejażdżkę do miasta. Pogoda wymagała trzymania parasoli w obu rękach i jednocześnie wciskania ich do kieszeni. Stojąc na przystanku autobusowym zostaliśmy potraktowani kolejno deszczem, śniegiem i kulkami gradu. Gdyby w okolicy były jakieś krowy, na pewno w tym momencie latałyby, poderwane przez wiatr. Stwierdzenie Przecież nie jesteś z cukru przestało do mnie przemawiać. Mimo to niczyje zdrowie nie zostało nadszarpnięte, chyba dzięki regeneracyjnym drzemkom po powrocie i kubłom herbaty imbir z cytryną.
O przystrojenie stołu zadbała mama z bratem. Najmłodszy domownik udał się w tygodniu poprzedzającym święta wraz ze swoją klasą na warsztaty plastyczne do Mostówki. Dzięki temu naszą kuchnię zdobiły gipsowe kury, kurczaki oraz jajka nadnaturalnych rozmiarów. Drób cechował się psychodelicznymi kolorami oraz groźnym wyrazem twarzy (dzioba?), za to jedno z jajek miało zawieszkę jednoznacznie sugerującą, że jest to ozdoba choinkowa (tu powraca motyw Czemuż wyrzuciliśmy drzewko?). 
Za to mama w pracy dostała baranka zbudowanego z ciasta drożdżowego i wiórków kokosowych. Zwierzę prezentowało się na tyle dobrze, że był problem z jego zjedzeniem. Nikt nie chciał pozbawiać barana głowy, jedynie babcia naruszyła jego ucho. W końcu zdecydowaliśmy się na humanitarny ubój, czyli od tyłu. Baranek do końca świąt miał głowę, którą mógł obserwować, jak pełni skruchy ludzie kroją w plastry jego zadek, a następnie go konsumują. 
Tak więc Wielkanoc w tym roku była wypełniona zadumą nad globalnym oziębieniem, kolorowym drobiem i ubojem rytualnym. Wesołych Świąt!



No comments:

Post a Comment

- Co robi traktor u fryzjera?
- Warkocze.

read me