Tuesday 18 June 2013

Komunijne pamiątki (vel Nie ma to jak w domu)

- To są te lody? Wyglądają mi na smalec – stwierdził ojciec, wskazując na kubełek wyjęty z zamrażalnika.

          Z okazji komunii Ryśka przewinęło się przez nasze mieszkanie kilku gości. Między innymi do Warszawy zawitali dziadkowie, którzy, przemierzywszy długą trasę z okolic Zielonej Góry, zostali w stolicy kilka dni.
          Nie chcę wyjść na osobę dyskryminującą emerytów, ale naprawdę nie jestem za tym, żeby do punktu docelowego docierali samochodami. Pomijam kosmiczne urządzenie, jakim jest GPS (to temat na kilka dobrych powieści), a skupię się na bagażniku. Bagażnik, lekko tylko wypełniony niewielkimi torbami dziadków, to miejsce idealne na wszelkie podarki. Nie wypada przecież pokazywać się dzieciom i wnukom z pustymi rękami.
          Więc co ukazuje się naszym oczom po otwarciu klapy w aucie? Oczywiście w dużej mierze produkty żywnościowe różnego rodzaju. Chyba Warszawa uchodzi za pogrążoną w kryzysie, skoro zostajemy obdarowywani bananami czy jabłkami. Standard to również worek ziemniaków.
          W tym roku było dość skromnie. Lodówka wzbogaciła się zaledwie o twa tuziny wiejskich „eko” jajek, kilkanaście sztuk owoców i jakieś pół kilo mieszanki cukierków (czyżby w ramach kary za moje zbyt słabe oceny? – przecież te czekoladki z pomarańczową galaretką są niejadalne). No i, wisienka na torcie – pudełko lodów waniliowych. To już mnie zirytowało. Po guzik wieźć do dużego miasta, przez osiem godzin, najzwyklejsze w świecie lody?
- Mamy jeszcze kanapki ze smalcem z podróży – trajkotała babcia – Narobiłam domowego smalcu i tak się dziadek zajada!
          Świętowanie szybko dobiegło końca, rodzina się zmyła, a my wróciliśmy do codziennej rutyny. Na wspomnienie w zamrażarce zalegał ten kubełek lodów.
- Ja ich nie jem – nie uległ moim namowom Rysiek – Jem tylko sorbety, bo jestem uczulony na mleko.
          Któregoś dnia po obiedzie ojciec nabrał ochoty na coś słodkiego. Wspomniałam jak zwykle o waniliowym prezencie. Czekała nas jednak niespodzianka.
- Jak to smalec? Kto normalny daje na komunię smalec, i to na dodatek w pudełku po lodach? – nie dowierzałam.
Powąchałam jasną zawartość i skrzywiłam się wymownie. No tak, wanilii to tam raczej nie czuć.
          Wniosek z tego taki, że warto słuchać uważniej opowieści babci, bo inaczej można się ciut rozczarować deserem. Już czekam na kolejne odwiedziny. 

1 comment:

  1. Nie potrafię tego skomentować... Dziwna sytuacja :D

    ReplyDelete

- Co robi traktor u fryzjera?
- Warkocze.

read me