W każdym razie zbliżają się moje siedemnaste urodziny (coraz bliżej osiemnastki, Boże ratuj) i znów stanęłam w obliczu zrobienia listy prezentów. Intensywne wysilanie swoich zwojów mózgowych oraz przeglądanie wieczorami ofert sklepów internetowych sprawiło mi więcej przyjemności niż się spodziewałam. To w sumie fajny pomysł - wyszukiwanie sterty rzeczy, które mogłyby wkrótce zagracić mój pokój i ostateczne stwierdzanie, że lepiej mi bez nich. Mimo wszystko wrzucam propozycje pod tytułem Jak już muszą być prezenty, to niech będą takie, bo dość dobrze oddają moje aktualne hobby i podejście do życia.
![]() |
ciuszki na siłownię i nie tylko, z roślinnym przesłaniem. sporo można teraz takich znaleźć, zaczynają się nawet pojawiać na polskich stronach |
![]() |
Five Fingersy - pięciopalczaste stwory imitujące chodzenie boso. czaję się na nie gdzieś od roku, ale trochę się obawiam nieprzyjemnych komentarzy na ulicy |
![]() |
3 sezony Sherlocka na DVD, żeby filmiki online nie zacinały mi się na ostatnich dziesięciu minutach odcinka. no i żebym mogła gapić się na Benedicta Cumberbatcha kiedy tylko dusza zapragnie |
![]() |
płyta o miłości jakiegoś blond chłopaczka typu Tom Odell jako tło dla melancholijnego wzdychania i gapienia się w błękitne ściany mojego pokoju |
![]() |
nowa mata do jogi (na przykład Manduka, którą sprzedają w Yoga Republic). obowiązkowo w słitaśnym kolorze |
![]() |
posążek tłustego Buddy, czyli motywacja do regularnej medytacji (już to widzę) |
Moje urodziny również się zbliżają, i to dość wiekopomne, bo zmieni mi się cyferka z przodu :D Podzielam entuzjazm jeśli chodzi o ciuchy do ćwiczeń, marzy mi się koszulka od Vegan Workout. Matę na szczęście mam zupełnie przyzwoitą :)
ReplyDelete