Sunday 13 April 2014

biegam, bo nie lubię - "Idź, to wygrasz dla nas benzynę" (Orlen Warsaw Marathon)







Dzisiaj męczą się maratończycy (Szost trzeci, a wśród kobiet na drugiej pozycji Iwona Lewandowska) i biegnący na 10 km, a ja wczoraj wystartowałam w charytatywnym marszobiegu, także w ramach Orlen Warsaw Marathon. Na stronę wydarzenia trafiłam przypadkowo jakieś trzy tygodnie temu. Bezpłatny udział, od każdego uczestnika dyszka trafia na dom dziecka, bez limitów wiekowych i czasowych. Są miejsca? No to czemu nie? Regularne treningi biegowe przerwałam chyba półtora roku temu i w głowie kiełkuje mi myśl, żeby znowu zabrać się za jogging, a takie masowe imprezy tylko do tego zachęcają. W ten weekend co druga osoba mijana w komunikacji miejskiej ma na sobie koszulkę z logo wydarzenia, firmowy plecaczek albo (w przypadku panów) mega żylaste łydki. Jednak na hipsterkę się nie nadaję, bo mainstreamowe eventy sportowe uwielbiam.
O samym marszobiegu jeszcze parę słów: 10 000 uczestników (nie, nie pomyliłam się w liczbie zer), rodziny, dzieci, niepełnosprawni, pies, strażacy, gladiatorzy, maskotki... Na początek wspólna rozgrzewka, wystrzał z pistoletu po którym pękły ogromne siatki z biało-czerwonymi balonami i ruszamy. Pierwszy kilometr był wyjątkowo ślamazarny, wszyscy dreptali w miejscu, próbując przebić się do przodu (mi zajęło to około 9 minut). Kawałek przez Krakowskie Przedmieście (start był na Placu Zamkowym), zbieg na Powiśle, prosta przy Centrum Nauki Kopernik, później przez most Świętokrzyski, a meta oczywiście obok Stadionu Narodowego. Nie nastawiłam się na rywalizację ani bicie rekordów, 5 km przebiegłam w pół godziny. O siedemnastej trzydzieści przekroczyłam linię mety (po drodze rozwiązała mi się chusta i trochę się z nią szamotałam na ostatniej prostej), niestety medali brak, zostałam z butelką wody i apetytem na większy dystans (no i kolację).
Ogólnie cieszę się z udziału w imprezie, trasa bardzo przypadła mi do gustu i fajnie, że udział brały osoby w różnym wieku i stopniu wytrenowania. Nawet zapomniałam, że w sumie nie lubię biegać... ;)

1 comment:

  1. Ja biegać lubię i nie lubię. Lubię to poczucie dobrze spełnionego zadania, lubię jak po dwudziestu minutach rytm oddechu się reguluje i lubię jak jest ładna pogoda. Nie lubię wiatru w twarz, deszczu w twarz, podbiegów, ociężałych kończyn. Taki love-hate relationship :)

    ReplyDelete

- Co robi traktor u fryzjera?
- Warkocze.

read me