Monday 11 November 2013

spoceni weganie tłuką się telefonami komórkowymi

Po tytule wpisu łatwo się domyślić, o czym mowa (albo i nie, w sumie skojarzenia mogą być różne) - oczywiście o Vegan Fight Fest! Sobota upłynęła mi dość aktywnie - niedługo po jodze trafiłam (co prawda nie za pierwszym podejściem - najpierw prawie wylądowałam na zajęciach w szkole językowej) na ulicę Towarową, gdzie odbywało się seminarium z Urban Escrima. Przez dwie godziny miałam okazję pobić innych i sama trochę się poobijać w ramach kursu samoobrony. Oprócz chronienia się własnym ciałem miałam do dyspozycji nóż, pałkę i... telefon komórkowy, którym musiałam dźgać napastnika. Początkowo byłam nieco skrępowana koniecznością agresywnego zachowania (a co z buddyjską ahimsą? ;), ale szybko wyżywanie się na ludziach zaczęło sprawiać mi frajdę i pod koniec miałam już ostrą głupawkę. Seminarium było prowadzone po angielsku, więc przy okazji mogłam posłuchać cudnego brytyjskiego akcentu (grupa to weganie z Londynu).

Pod wieczór w klubokawiarni Chwila Moment odbył się ciąg dalszy atrakcji - wykład Damiana Parola (klik) na temat budowania masy mięśniowej na diecie wegańskiej. Dobrze, że przyszłam wcześniej, bo udało mi się zająć jedno z ostatnich miejsc siedzących. Zainteresowanych kotłowało się przy drzwiach niemało. Sam wykład ciekawy, dowiedziałam się kilku nowych rzeczy, a niektóre informacje mnie zaskoczyły - co na przykład?
- nadmiar białka w diecie niszczy, a nie buduje mięśnie - maksymalna ilość to około 2g/kg masy ciała na dobę
- soja i quinoa to źródła pełnowartościowego białka, roślinne źródła mają wszystkie niezbędne aminokwasy
- na rozwój masy zaleca się Full Body Workout i złożone ćwiczenia, a nie treningi izolowane
- aktywni weganie powinni suplementować kreatynę (teraz mam rozkminę, czy kupować)
Więcej będzie można przeczytać o tym na stronie Vegan Workout.


Pomiędzy słuchaniem i notowaniem przetestowałam z mamą wegańskie muffinki - moja marchewkowa, mamina czekoladowa. Słodkie jak diabli, ale bardzo smaczne.



Po lewej moja standardowa mina do zdjęć Nie wiem, czy się śmiać, czy płakać.

Po wykładzie i pytaniach zostałam jeszcze na krótkiej rozmowie z chłopakami, którzy prowadzili seminaria. Opowiadali o treningu, odżywianiu, aktywizmie, warunkach życia w UK i o tym, czy od soi nie urosły im cycki (taki żarcik dla wtajemniczonych). 

Znalazłam też moment na szybkie zakupy - na pięterku kawiarni swoje produkty rozpowszechniały firmy Sweet Piggy, Wegarnia i Slow Flow. Nabyłam koszulkę, zapas witaminy D, moją ulubioną herbatę Yogi Tea i przypinkę Team Tofu (myślałam o wyborze Team Tempeh - tylko kto w moim otoczeniu wie, co to w ogóle jest?). 


Dziękuję wszystkim osobom, które miałam ochotę zobaczyć, poznać albo pobić. To był naprawdę udany dzień i trzymam kciuki za kolejne takie wydarzenia w Warszawie.

3 comments:

  1. Hej, wykład prowadził DAMIAN, a nie DANIEL Parol. ;)
    Pozdro. :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. O rany, gratki za znalezienie błędu z 2013 roku, tak to widniałby tu internetową wieczność. Poprawione :)

      Delete

- Co robi traktor u fryzjera?
- Warkocze.

read me