Chociaż takie ogólniki zawsze trochę wkurzają, to uważam się za stuprocentowego rannego ptaszka. Od czasu wzmożonego wysiłku umysłowego (początek gimnazjum - przyp. red.), kładę się bardzo wcześnie i wstaję bez budzika skoro świt.
Chyba nie znam drugiej osoby w moim wieku z podobnymi zwyczajami, ale, o dziwo, gdy porusza się ten temat, większość osób twierdzi, że też chciałaby mieć tak ustawiony zegar biologiczny. Nie wyprowadzam ich z błędu, bo nie wiedzą, na co się piszą.
Dlaczego funkcjonowanie morning people nie jest takie idealne? Ponieważ wieczorne zmęczenie i chęć wyspania przekreśla wiele aktywności. Impreza do rana? Niee. Noc filmowa? Dajcie mi tylko poduszkę. Wieczorny kurs angielskiego? Śpię na ławce. Z tych samych przyczyn wykreślcie z kalendarza wesela, urodziny, nightskating czy treningi biegowe z dzielnicową grupa, które startują o 22. Za to grupa ludzi, która ma ochotę szaleć o ósmej rano nie jest zbyt liczna.
Oczywiście są też plusy. Nie wyrywam sobie włosów z głowy, kiedy w kolejny weekend obudzę się o szóstej. Poranki mają swój urok, nawet w blokowisku są wyjątkowo ciche i leniwe. Moim zdaniem to także dobry czas na rzeczy, na które w ciągu dnia często nie starcza czasu (pisanie pamiętnika, usmażenie naleśników, medytację, zrobienie sobie maseczki, obejrzenie odcinka serialu). Bardzo polecam ćwiczenia rano - po strawieniu śniadania albo na czczo - jogę, bieganie czy coś z filmikami z youtube. Satysfakcja zostaje na resztę dnia i nie trzeba wciskać treningu w popołudniowy grafik.
Sama nie wiem, który patent jest lepszy. Nie zamieniłabym się z żadnym nocnym Markiem, chociaż moje życie towarzyskie by na tym skorzystało. Nie imponują mi osoby, które chwalą się, że po Sylwestrze spały do czternastej, a ja zdążyłam już zjeść obiad. Tylko czasem ubolewam, że nie ma żadnych porannych koncertów.
zdjęcia: tumblr.com
zdjęcia: tumblr.com
No comments:
Post a Comment
- Co robi traktor u fryzjera?
- Warkocze.