nowe miejsce z wegańskimi bułami, tuż przy metrze Politechnika (a przy okazji przy Yoga Republic, więc prędzej czy później przetestuję) |
co prawda nie jaram się już tak Igrzyskami, ale mural zwrócił moją uwagę |
piękne puszki z herbatą na wystawie na skrzyżowaniu Brackiej i Chmielnej (tutaj kiedyś był Traffic, pamięta ktoś jeszcze?) |
sklepik z rękodziełem, jeden z 1001 lokali na Chmielnej |
nie wiem, co się dzieje, ale dobry abs |
grajek przy Bristolu |
dekoracje do świętowania, świętujących brak |
zaznacz, co nie pasuje na załączonym obrazku (spojler: brat zawsze mnie przekonywał, że smoki istnieją...) |
Teatr Komedia aka miejsce, gdzie nigdy nie znajdziesz miejsca parkingowego |
odkrywam wege miejsca na Żoliborzu (chociaż mam za słabą stylówę i za mało w portfelu, lansiarski klimat tej dzielnicy coś w sobie ma) |
kawiarnia sąsiadująca z Ósmą Kolonią (fajne wnętrze, owsianki na sojowym i zielone koktajle) |
Żeby nie oglądać zdjęć knajp z pustym bebechem, podzielę się na koniec przepisem na mój dzisiejszy obiad. Chociaż kocham banany, daktyle i awokado, staram się przed zimą naładować jak największą ilością polskich warzyw i owoców. Całą rodziną zajadamy się ziemniakami z piekarnika. Wczoraj, z racji wolnego dnia, poza kartoflami, upiekliśmy też ciastka owsiane i dynię. Z resztek powstał poniższy jednogarnkowiec (znaczy ciastek tam nie wrzucałam).
na jedną porcję dla mnie albo dwie normalne ;)
- dwa ziemniaki
- pół małej dyni Hokkaido + 2-3 łyżki oliwy z oliwek
- dwie pietruszki
- trzy czubate łyżki czerwonej soczewicy
- około szklanki pomidorów z puszki (z zalewą)
- pół łyżeczki ostrej papryki
- po szczypcie kurkumy i ziół prowansalskich
Dynię kroimy na plastry, smarujemy oliwą. Nieobrane ziemniaki układamy na blaszce. Pieczemy warzywa w 180-200 stopniach około 40 minut (w trakcie najlepiej obrócić ziemniaki i nakłuć widelcem). Zostawiamy do ostudzenia.
Pokrojoną w kostkę pietruszkę i czerwoną soczewicę (niepokrojoną ;) gotujemy w małej ilości wody około 10 minut, po czym dodajemy pokrojone ziemniaki, dynię i pomidory. Doprawiamy i dusimy pod przykryciem kolejne dziesięć minut.
(Danie związane z piekarnikiem świadczy u mnie o sięgającej zenitu nudzie, a w przypadku tego długiego weekendu, o wybitnej niechęci do nauki. Jeśli macie coś ważnego do zrobienia, lepiej zamówcie chińszczyznę)
Daktyle, banany, awokado- widzę, że nie tylko ja czuję teraz zwiększoną ochotę na słodkie. No ok, awokado nie jest słodkie, ale jak widzę je w jednym zdaniu z daktylami i bananami to od razu mnie nachodzi na słodki pudding z awokado. :)
ReplyDeleteW Selerze już jadłam i mnie nie powaliło, Krowa to to nie jest, ale dam im jeszcze szansę