Thursday 11 June 2015

Gdańsk weekendowy

Nie mogę uwierzyć, że w gimnazjum uważałam Warszawę za jedyne słuszne miasto, w którym wszystko jest i z którego nie warto się ruszać. Z leniwca przemieniam się powoli w zagorzałego podróżnika, co wrócę z jednego wyjazdu, już myślę o kolejnym polskim mieście do odwiedzenia. Najbardziej pasuje mi formuła weekendowych wyjazdów - przez dwa-trzy dni intensywnego łażenia można naprawdę dużo zobaczyć, poczuć klimat miejsca, a jednocześnie się nie znudzić. No i planowanie i pakowanie nie zajmuje dużo czasu.
Tęskniłam już za morzem (ostatnio byłam na początku lipca), dlatego w Boże Ciało padło na Gdańsk. Poprzednio odwiedziłam to miasto pięć lat temu i z krótkiego pobytu zostało mi dużo wspomnień, które chciałam skonfrontować z rzeczywistością. Wtedy skończyłam podstawówkę, świeżo przeszłam na weganizm, byłam pełna energii. Przez pięć lat miasto bardzo się zmieniło (ja też), ale tegoroczna wizyta okazała się nie gorsza od tej dawnej.

Szybka poranna joga w mini pokoju hostelowym. Łóżka służyły za podpórki dla kończyn ;)

Pobliże stacji tramwaju wodnego Żabi Kruk (mama nie do końca ufała tej nazwie i twierdziła, że to Żabi Król albo Biały Kruk)

Rozpoczynanie zwiedzania o tej porze jest średnim pomysłem, bo jedyne poranne atrakcje to śpiący na ławkach bezdomni i chęć zawinięcia się w hostelową kołdrę z powodu zimnego wiatru (który w południe staje się zbawienny)













Trochę czasu spędziłam też w Sopocie (da się dojść w 40 min z gdańskiej plaży), gdzie w sobotę rano trafiłam na targ śniadaniowy (kilka zdjęć niżej)





Typowa szama, czyli obiadowo kotletowo, BioWay Wały Jagiellońskie (blisko dworca, ale niezbyt dużo wegańskich opcji, mniej niż w Warszawie w każdym razie)

Roboty-artyści rysują portrety i martwą naturę












London Eye w wersji nadmorskiej, pięć lat temu w tym samym miejscu były skoki na bungee













Znowu kotlety, tym razem Vege Bar na starówce



Miejsca, które odwiedziłam:
1) Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia (tam były te roboty i jeszcze jedna wystawa związana z biotechnologią, fajne wrażenia)
2) Galeria Starych Zabawek (imponujący zbiór polskich zabawek w malutkim lokalu, wyciskacz łez dla osób w wieku 30+)
3) Dom Uphagena (stare meble z Gdańska i nie tylko, odlotowe piece, szafy i pianina)
4) London Eye (nie wiem, jak to się naprawdę nazywa, ale super widok na miasto, tylko dość drogo - chyba 25 zł za 15-minutową przejażdżkę)
5) BioWay
6) VegeBar
7) Napoli (pizza bez sera i mięsa we włoskiej knajpie zawsze na propsie)
8) Hostel Bursztynek (telewizor, wifi i łazienka w pokoju, 10 min spacerem od rynku)
9) różne kościoły i katedry na starówce (mama lubi i ja też zaczynam się trochę wczuwać)
10) środki transportu - mój ukochany PolskiBus, SKM-ka (były niezłe konfuzje z kupowaniem biletów) i wypchany tramwaj numer 8

No comments:

Post a Comment

- Co robi traktor u fryzjera?
- Warkocze.

read me