Friday 1 May 2015

Wege Bazar i kwietniowe ścinki z aparatu

Zrzutka zdjęć, które w (już zeszłym) miesiącu pojawiły się na mojej karcie pamięci. Lubię robić takie kolaże od czapy, bo za jakiś czas wracam sobie do starych wpisów, patrzę, co wtedy robiłam i dziwię się, ile niedawnych wydarzeń zdążyło wylecieć mi z głowy. Prawie wszystkie poniższe focie były zrobione jednej pochmurnej, deszczowej niedzieli, więc pokazują kwiecień w nieco szaroburym świetle, chociaż ogólnie przeważały upalne dni.


Nowa knajpa, o której jest już całkiem głośno, głównie za sprawą schabowych (z wegańskiego schabu) i rosołu (z wegańskiej kury). Kłótnie o nazewnictwo wśród wegan i nie-wegan chyba nigdy nie znudzą się żadnej ze stron. Miejsca jeszcze nie miałam okazji odwiedzić, ale któregoś poranka przechodziłam obok i cyknęłam zapoznawczą focię. 

Syrenka przy Poznańskiej, której nigdy wcześniej nie zauważyłam, a jest bardzo wdzięczna.

A tu już zaczyna się relacja z Wege Bazaru. Pierwszy raz trafiłam do Znajomych Znajomych, gdzie cyklicznie rozstawiają się wege stoiska. Główny minus tej imprezy jest taki, że większość rzeczy nadaje się do zjedzenia na miejscu, więc trudno zrobić jakieś większe zapasy na dłużej. Stawiłam się punkt o 11 i jeszcze nie wszyscy wystawcy dotarli/rozłożyli się.
Pieczony pieróg od Kuchni Roślinnej. Wybrałam żytniego z czarnuszką i nadzieniem z warzyw. Środek był dobrze doprawiony, ciasto trochę suche, ale ogólnie wrażenie pozytywne. Chętnie bym takie brała do szkoły na drugie śniadanie.

Moje pierwsze kupne lody od prawie pięciu lat. Byłam jedną z pierwszych klientek na stoisku Vegan Ice i mogę z czystym sumieniem je polecić. Wybrałam waniliowe i orzech laskowy, obie kulki były pyszne. Smakowały praktycznie identyczne jak nabiałowe, a były chyba na mleku sojowym. Dobra konsystencja, słodkie, ale nie zamulające. Teraz nie śmiem narzekać, że brakuje mi jakichś odzwierzęcych smaków ;)



Stoisko Organic Village (wkrótce otwierają knajpę na Pradze, bądźcie czujni), gdzie kupiłam masło orzechowe. Było też dużo ciast do testowania, które budziły spore zainteresowanie.


Tutaj wnętrze knajpy, w której spędziłam trochę czasu, żeby deszcz nie padał mi na głowę. Spróbowałam kilku past, które były spoko, ale bez szału. Od kiedy produkuję na zmianę z mamą różne smarowidła, najbardziej smakują mi domowe.

ulica Wilcza, ciekawostki 

Miejsce, w którym byłam ostatnio trzy razy - Mango Vegan Street Food, zaraz przy nieistniejącym już Smyku na Brackiej. Znowu hummusy, pity i falafele, ale z ciekawymi dodatkami - mango, granat, ostre papryczki. Polecam burgera morskiego z dodatkiem nori i frytki.

Starówka nigdy się nie nudzi.

W kwietniu były piękne wschody i zachody Słońca, kolory wymarzone dla impresjonistów. Zawsze się wkurzam, że zdjęcia nie oddają cudowności nieba (zwłaszcza te robione przez szybę samochodu).


Spontaniczne wynaturzenie - pomalowałam sobie paznokcie, albo raczej dałam sobie pomalować nudząc się w Złotych Tarasach. To chyba mój pierwszy manikiur w życiu, bo kolorowe szpony zawsze kojarzyły mi się niezbyt poztywynie. Mimo wielokrotnego mycia naczyń lakier od niedzieli jeszcze nieźle się trzyma.




Teraz zaczęła mi się majówka, ale po tygodniu próbnych matur (58% z matmy, dlaczegooo?) jestem na tyle zmęczona, że nic konkretnego nie zaplanowałam. Postaram się coś ciekawego zrobić i zrelacjonować wkrótce, a Wy trzymajcie się i relaksujcie :)

No comments:

Post a Comment

- Co robi traktor u fryzjera?
- Warkocze.

read me