Friday 13 June 2014

podryw na Ukrainę

Wrzesień to idealna pora na licealne imprezy. Jedyny miesiąc w roku oddzielający nieludzkie upały od przenikliwego chłodu i wakacyjne rozleniwienie od wykańczającego reżimu naukowego. Malwina, z racji trafienia do nowej szkoły, starała się bywać na wszystkich domówkach i urodzinach. Równie chętnie chodziła na wielogodzinne posiedzenia pod Poniatem, gdzie korzystała z ostatnich promieni letniego słońca. Tym razem z powodu niepogody znajdowała się z w mieszkaniu Beaty, znanej jako Becia.
- Jak się bawisz? - Malwina przysiadła na skórzanej kanapie obok Krzyśka, który rozsiadł się tam z butelką piwa. Nie pił alkoholu, ale na imprezach zawsze kręcił się z czymś wysokoprocentowym w ręce, żeby sprawiać bardziej luzackie wrażenie.
- Dobrze, świetnie - Krzysiek chrupał czipsy i rozglądał się po pokoju - Właśnie rozmawiałem z jakąś dziewczyną. Olga. Sympatyczna i niebrzydka. Tylko chyba popiła za dużo, bo poszła do łazienki trochę opróżnić żołądek.
- Fajnie. A o czym gadaliście? - Malwina uniosła brwi.
Kuzyn odkaszlnął i zrobił się czerwony.
- O sytuacji na Ukrainie.
- Bosko. Umiesz uwieść dziewczynę - Malwina wybuchnęła śmiechem.
Krzysiek nie odpowiedział. Polityka go zupełnie nie interesowała, ale rzucił pierwszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy. Mimo to liczył, że rudowłosa Olga nie podsumowała go w myślach tak ironicznie jak Malwina. Wydawała się całkiem zainteresowana jego bełkotem. W sumie mógł udawać, że też jest pijany.
- Zauważ, że sama mnie zaciągasz na te humanistyczne imprezy. A później się nabijasz. Przecież ja nikogo tu nie znam.
- Ja też nie - wzruszyła ramionami Malwina - Jestem w tej klasie dopiero trzy tygodnie. Ale Olga jest milutka. Dużo się uczy, więc w weekendy musi sobie odreagować. I nie ma chłopaka - dziewczyna mrugnęła konspiracyjnie i zaczęła szukać papierosów w torebce. Gdy tylko wygrzebała paczkę czerwonych Malboro, zleciało się około ośmiu nałogowców spragnionych tytoniu. Malwina hojnie rozdzielała szlugi między znajomych.
- Widzisz, do mnie ludzie sami lgną - uśmiechnęła się zalotnie i, prowadzona za rękę przez jakiegoś rozczochranego blondyna, zniknęła w drugim pokoju.
Krzysiek został na kanapie. Próbował podrygiwać w rytm dubstepowej rąbanki sączącej się z laptopa. Zauważył Olgę wychodzącą chwiejnym krokiem z toalety. Zrobił jej miejsce i nalał soku pomarańczowego do dwóch plastikowych kubeczków. Do rana jeszcze daleko.


***

(Postaram się coś ugotować albo popstrykać jakieś zdjęcia w najbliższym czasie. Myślałam też o jakimś wpisie o jodze. Wystawianie ocen już zaraz, więc liczę, że wrócę do świata żywych. Miłego weekendu!)

1 comment:

  1. Rozumiem bardzo dobrze bycie poza światem żywych :D Trzymaj się :)

    ReplyDelete

- Co robi traktor u fryzjera?
- Warkocze.

read me