Tuesday 24 June 2014

spacerowicze

- Zauważyłeś, że każdy teraz musi kimś być?
- Co masz na myśli?
- Jakby to ładnie opisać... Kiedy rozmawiam na przykład z ludźmi z klasy, na jakikolwiek temat, okazuje się, że posiadanie jakiegoś poglądu od razu daje ci tytuł. Nie mam zwykłych znajomych, tylko ateistów, meteopatów, wegetarian, kuce, lewaków, słoiki, dyslektyków... O co z tym chodzi?
- Ludzie są bardzo przywiązani do swoich opinii. Zwłaszcza w wieku dojrzewania mamy potrzebę bycia w grupach, bo to dowartościowuje, dodaje pewności siebie, zmniejsza poczucie odpowiedzialności. Nie musisz szukać sensu życia, bo grupa sprzedaje ci całą ideologię - rozgadał się Krzysiek. Dwa dni wcześniej znalazł na dolnej półce w sypialni rodziców grubą książkę pod intrygującym tytułem "Psychologia nastolatków - poznaj i zrozum swoje dziecko", którą studiował wieczorami zamiast powtarzać "Pana Tadeusza". Dało mu to przekonanie, że może rozwiązać wszystkie istniejące problemy.
- Nie spodziewałam się, że to ma takie oczywiste wytłumaczenie. Musimy się dowartościować! Żałosne. Już wolę być nudną sobą - Malwina skrzywiła się, nieświadoma, że właśnie niszczy pączkujące zacięcie psychologiczne kuzyna.
- Niektórzy, w przeciwieństwie do ciebie, mają mniej ambitne potrzeby niż zdobycie władzy nad światem - zażartował Krzysiek, przełykając dumę (i gumę) - Zobacz, w tym momencie należymy do grupy spacerowiczów.
Faktycznie, od godziny chodzili wolnym krokiem po Parku Skaryszewskim. Początek października póki co był wyjątkowo pogodny, więc postanowili nagromadzić jak najwięcej tlenu i witaminy D w organizmach.
- Spacerujemy, rzeczywiście - ocknęła się Malwina i podeszła do najbliższej ławki. Siedział na niej nieświeży bezdomny, który z niedużym zapałem próbował powstrzymać ciężkie powieki przed opadaniem.
- Dzień dobry panu - uśmiechnęła się promiennie Malwina. Krzysiek chrząknął i udał, że zapatrzył się na kaczki pływające w stawie.
- Dobry, dobry pięknej pani - podpity koleżka łypnął na nią okiem, które znajdowało się na wysokości biustu dziewczyny, wyeksponowanego okrągłym dekoltem pastelowego płaszcza - Napiłbym się czegoś.
- Tak właśnie myślałam. Dlatego mogę pana poczęstować... - Malwina zaczęła grzebać w płóciennej torbie, z której po chwili wydobyła termos - ... pyszną herbatą rumiankową!
Bezdomny tak się zdziwił, że dostał czkawki. 
- Za rumianeczek... ik!... dziękuję - czknął - Herbata jest dla... ik!... słabych. Ale pan - wskazał brudnym paluchem w stronę Krzysztofa - na... ik!... pewno ma przy sobie jakąś piersióweczkę. 
- Niestety, wyjątkowo zostawiłem w domu. Następnym razem może. Do widzenia - chłopak ukłonił się i odciągnął Malwinę w stronę fabryki Wedla. Pan na ławce mamrotał coś do siebie przez chwilę, po czym położył się na boku i momentalnie zaczął chrapać.
- To było epickie - Malwina była w szampańskim humorze.
- Ile już zanotowałaś? - zainteresował się Krzysiek.
- Od wakacji dwóch wypiło herbatę, jeden złożył mi ofertę matrymonialną, trzech rzucało za mną kurwami, a jeszcze inny popukał się w czoło. Ale ten był pierwszy z czkawką - cieszyła się.
Malwina od podstawówki czytała dzieła Musierowiczowej, a pod koniec gimnazjum wróciła do ulubionego "Kwiatu kalafiora". Zdecydowała się przejść do czynu i w ramach ESD (Eksperymentalnego Sygnału Dobra, nie mylić z LSD) częstowała domową herbatą. Dlaczego na odbiorców swojego miłosierdzia wybierała tylko i wyłącznie bezdomnych, tego nie wie nikt.

*

(Płodny tydzień, brak szkoły mi służy)

No comments:

Post a Comment

- Co robi traktor u fryzjera?
- Warkocze.

read me