Sunday 29 June 2014

roladki z łososia

- Co byś chciał na święta, Krzysiu?
- Na jakie święta?
- Bożego Narodzenia. A widzisz jakieś inne do wyboru?
- Czekaj, bo tym razem ja wychodzę na nierozgarniętego. Mamy listopad, prawda? Dopiero co się zaczął.
- Mhm. Próbuję racjonalnie rozporządzać swoimi zasobami pieniężnymi i nabyć towary, póki jest mniejszy popyt - Malwina błysnęła słownictwem poznanym na podstawach przedsiębiorczości - Poza tym już mnie ręce świerzbią, żeby przepuścić kasę w lumpeksach przy Puławskiej. Potrzebuję kiecki na Sylwestra.
- Nie mam pojęcia, co chcę na Gwiazdkę - Krzysiek posiadał przydatną umiejętność wyłączania się na hasło "kiecka" - Jestem człowiekiem żyjącym tu i teraz, cieszącym się chwilą, zen, mindfulness, te sprawy.
- A propos cieszenia się chwilą, jak tam weekend? Nie widzieliśmy się cały tydzień.
- Święto Zmarłych z rodzicami, a niedziela u siostry ciotecznej ojca na obiedzie. Nie proś o szczegóły. Jedenaście razy odpowiadałem na pytanie, co zdaję na maturze - Krzysiek udał, że podcina sobie żyły nożem do masła - A co u ciebie? Wyglądasz, powiedziałbym, korzystnie.
Malwina siedziała po turecku na stołku i podgryzała słone paluszki. Przyjęła kuzyna w stroju domowym, czyli siwych legginsach i koszuli w prążki któregoś z chłopaków swojej matki. Na ramieniu trzymała swojego chomika Zarazę, który bawił się dredem doczepionym niedawno do jej blond włosów. Poza kilkoma krostkami na brodzie (drugi dzień okresu, a miała iść na basen...) na twarzy dziewczyny malował się spokój i zadowolenie.
- W piątek odsypiałam po imprezie Halloweenowej, a i tak na kacu musiałam jechać na kurs angielskiego. Zapomniałam na śmierć, że umówiłam się z tą native'ką akurat na wolny dzień. Strasznie bredziłam, ale nawet się dogadałyśmy - uśmiechnęła się Malwina - Matka miała mnie obudzić, a sama chrapała do trzynastej. Też zabalowała, tyle że z jakimiś typami z pracy.
- Z jakiej pracy? To nie robi już tłumaczeń?
- Nie jesteś na bieżąco. Znudziła się tym. Teraz pracuje jako, uwaga, uwaga, hostessa. Moja trzydziestopięcioletnia matka chodzi w obcisłych sukienkach i wciska roladki z łososia jakimś obleśnym biznesmenom. No masakra jakaś.
- Wiesz co? Pod choinkę możesz mi kupić rękawice bramkarskie - rzucił kuzyn, żeby nie wyrażać opinii na temat nowej profesji cioci Stankowskiej. 


*

(W Ustce od rana leje, co ja tu robię? Chociaż z darmowym wi-fi wszędzie i tak czuję się obywatelką świata)

No comments:

Post a Comment

- Co robi traktor u fryzjera?
- Warkocze.

read me